Czołem Panowie.

W stoczniach forumowych kolegów nastąpił prawdziwy wysyp wspaniałych konstrukcji, które zapewne zaowocują znaczną ilością bardzo inspirujących relacji pełnych nowych i wybornych pomysłów i realizacji. I jak tu z tego nie korzystać.

Wykorzystując trochę wolnego czasu postanowiłem się zaktywizować i rozpocząć budowę kolejnego, dla ułatwienia w rachunkach dodam, że drugiego w karierze niszczyciela. I zgodnie z wcześniej zdradzoną zapowiedzią będzie to „HMS Hesperus”.

O historii „HMS Hesperus” każdy chętny z pewnością znajdzie wiele szczegółowych informacji w sieci. W każdym razie niszczyciel ten był jednym z sześciu, które choć nominalnie nosiły oznaczenie typu „H”, to jednak historia ich powstania była dość szczególna. Otóż te sześć okrętów zostało zbudowanych na zamówienie rządu Brazylii. Gdy wybuchła II wojna światowa, niszczyciele te były jeszcze w stoczniach brytyjskich i rząd Zjednoczonego Królestwa zdecydował się odkupić je od Brazylii i wcielić do służby w Royal Navy. I tym sposobem, ex brazylijskie niszczyciele trafiły do floty wojennej jako niszczyciele typu Havant, podgrupa w typie „H”.
„HMS Hesperus” szczęśliwie przetrwał okres wojny i na swoim koncie zanotował zatopienie 5 niemieckich okrętów, w tym co znamienne dwóch poprzez taranowanie.
Zaczniemy tradycyjnie, czyli na początek laurka dla wydawcy i projektanta w uznaniu ich pracy.


Szczęśliwie w ostatnich tygodniach udało mi się zakończyć większość moich zaległości remontowych, które obciążały moje życie domowe, więc szczęśliwie dla mnie nadchodzi czas na rozpoczęcie budowy modelu.
Moją ambicją jest wykonanie tym razem modelu lepszego od poprzedniego,



Na jednym z forów zetknąłem się z relacją z budowy chyba „ORP Grom”, w której autor w ogóle zrezygnował z umieszczania tuż przy dziobie pierwszej, bardzo niewielkiej wręgi. Znajduje się ona w górnej części szkieletu, tuż pod pokładem, jakieś 5 mm od początku szkieletu. Jednocześnie skrócił główną podłużnicę w miejscu gdzie dochodziły do niej oklejki dziobu okrętu. Tym samym umocował umocował dziób zapewniając mu podparcie z jednej strony do pokładu, a z drugiej do wodnicy. Burty dziobu skleił razem z sobą, co w połączeniu z kształtem dziobu zapewniło sztywność, a wolna przestrzeń, bez małej pierwszej wręgi dała możliwość swobodnego ułożenia poszycia w tym obszarze. Wstęp był przydługi, więc teraz pytanie: Czy ktoś ma jakieś doświadczenia w tym zakresie? Oczywiście następna wręga, czyli pierwsza wręga w pełnej wysokości od pokładu do samego dna okrętu jest już normalnie zamocowana i jest już podstawą do kształtowania oklejek burt.
Przestrzenie między kolejnymi wręgami planuję wzmocnić i usztywnić wklejonymi pomiędzy nie paskami tektury. Raczej jednak wolałbym uniknąć wykonywania całościowego podposzycia i konieczności szpachlowania i szlifowania kadłuba. Jak widać na zdjęciach szkielet okrętu zakupiłem dodatkowo u wydawcy i jak łatwo się domyślić zamierzam użyć wręg wycinanych laserowo.


I tak oto prace powoli ruszają.
Muszę tu zaznaczyć, że trochę nagiąłem swoje zasady, czyli, że nie powinno się zaczynać relacji z budowy okrętu póki nie ma się ukończonego kadłuba, ale co mi tam. Myślę, że mimo wszystko uzbrojony w wiedzę z budowy poprzedniego okrętu dam radę doprowadzić rzecz do końca ze względnym powodzeniem.

Wiem już, że jednym z poważniejszych problemów podczas budowy kadłuba, może się okazać znany wszystkim choćby ze słyszenia banan,




Wiem, że jak na razie nie ma tego specjalnie dużo, ale każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku i liczę, że ta z „Hesperusem” będzie długa i bardzo owocna.

Pozdrawiam i do zobaczenia
