Ostatni z latających, zaczęty półtora roku temu.
Model w wersji Hi-Tech z żywicami, plus pewnie większość dostępnych dodatków.
Krótki rys historyczny, napaliłem się na niego, jak tylko SH zapowiedziało z dziesięć lat temu.
Później kolega współmodelarz Rowin określił go jako paździerz, pomyślałem, że przesadza, nie będzie tak źle...
Jak się okazało, paździerz to zbyt delikatne określenie na to gówno, tu nic nie pasuje do siebie.
Kupując go jako SH można się tego spodziewać i nastawiać na długą walkę. Revell też to wypuścił, a zakładam, że ich modele są skierowane raczej do początkujących i amatorów, to zdecydowanie jako Revell jest niesklejalny.
Ale samolot mi się bardzo podoba, powierzchnia modelu też.
Przejdźmy do konkretów.
Klejenie zacząłem od skrzydeł i wnęk podwozia.
Wg. instrukcji ścianki wnęk należy przykleić najpierw do dolnego płata, a potem to ma wejść w swoje miejsce w imitacji struktury na górnym płacie.
Potem w magiczny sposób wkleić resztę detali, przed sklejeniem połówek płata ze sobą.
Ja oczywiście zrobiłem po swojemu, czyli wszystko do górnej połówki.
I na tym etapie było blisko kosza.
Wnęki nie pasują do otworów w dolnym płacie. Jedna przesunięta nieznacznie na zewnątrz, druga już o dobre 2mm.
W jaki sposób, klejąc według instrukcji, miałoby się dać skleić połówki płata ze sobą, jak ścianki by nie weszły w miejsca na nie w górnym płacie?
Tu kupiłem drugi model, Revell. Naiwnie myślałem, że może plastik będzie lepszy, albo lepiej zrobione bez nadlewek, albo że w ogóle Revell sam se wyprodukował formy z modelu SH...
Oczywiście była najgorsza opcja, ta sama torba z ramkami jak w SH.
Odciąłem wnęki od reszty płata, zeszlifowałem górną ściankę i w nowym płacie pocieniłem poszycie.
Niestety nie mam fotki, jak wyglądał górny płat od środka przed.
Finalnie jest po mojemu, oddzielna wnęka, po skończeniu przyklejona do dolnego płata.
Wnęki póki co w standardzie, zaskakująco dobrze wyglądają.
Płaty od środka, w dolnym widać, jak precyzyjnie zostało określone miejsce na ściany wnęki podwozia.
W górnym wyfrezowane miejsce na wnękę.
Nie wiem na ile to widać, ale powierzchnie styku połówek płata wymagały od cholery szlifowania. Nie są płaskie, tylko wypukłe, szczyt górki z 3-4mm od krawędzi spływu. Bez tego mamy z tyłu szparę pół milimetra, albo sklejamy na siłę jakimiś ściskami.
Widać też oddzielne krawędzie natarcia, ułatwienie producenta by nie robić nowego skrzydła do późniejszych wersji.
Wspomniane doklejone krawędzie natarcia.
Oczywiście nic nie pasowało, by po prostu wyciąć z ramki i przykleić. Dużo mozolnego dopasowywania, by po sklejeniu nie odznaczało się.
Na zdjęciu jakoś gorzej to wygląda, niż jest na prawdę.
Jeszcze coś porobiłem i na tym etapie rzuciłem go w kąt na ponad rok.
Po przerwie zacząłem od kadłuba i kokpitu
Oczywiście po swojemu, bo nie jestem aż takim cudotwórcą, by to skleić według instrukcji.
Powierzchnie styku połówek kadłuba też zeszlifowane na płasko. Dotyczy to się każdego połączenia elementów w tym modelu.
Instrukcja mówi, by kokpit wkleić w kadłub w trakcie sklejania połówek ze sobą, potem szyny owiewki i panel za zagłówkiem.
Tylko kierwa jak, skoro nic tu nie pasuje. Nie widzę tego, by mając skończony, pomalowany kokpit w kadłubie, zacząć tam szlifować i dopasowywać te elementy, a była gruba walka z tym.
Detale za zagłówkiem będą usunięte i zrobione od nowa. Linii podziału i nitów jeszcze nie naprawiałem.
Z plusów, podoba mi się jak będzie wklejony wiatrochron, ale tam też było dużo pasowania, głównie pogłębiania.
Środek kadłuba. Nic jeszcze nie dodane, poza widocznymi paskami, by prowadnice owiewki zrównały się ze strukturą na burtach.
Na dolnym łączeniu połówek kadłuba dałem pasek plastiku zalany CA, by wzmocnić to. Tylna ściana kokpitu wchodzi trochę na siłę i mogłoby się rozkleić. Widać podział elementów, prowadnice i kawałek poszycia, co powinno być wklejone na końcu budowy...
Kokpit.
Bardziej by pokazać ile tego jest. Sklejone co się dało przed malowaniem. Nic jeszcze nie dodane.
Detale z paneli usunięte pod kalki 3D.
Tu też każde, ale to każde połączenie wymagało obróbki. Jakby były lekko zalane i brakowało im ostrości.
Choć sama ramka z elementami kokpitu jest najlepsza w całym modelu. Jak pozostałe wyglądają, jak ręcznie wystrugane, to ta jak z precyzyjnej obrabiarki. Minusem dość mocna linia podziału połówek formy. Szlifowanie jednej kratownicy na burcie to z godzina, ale to w pracy, więc się nie liczy.
Dużo dają żywiczne detale.
Kadłub i kokpit zajął mi ostatnie dwa tygodnie.
Mając dwa modele, a więc i dwie owiewki, postanowiłem się pobawić. Pocienić ją ile się da.
Efekt taki, że nic nie uzyskałem w temacie zniekształcenia widoku pod nią, za to od ciągłego wyginania w paluchach, zaczęła się robić mętna.
Po lewej nie ruszana, jest na tyle akceptowalna, że nie będę robił tłoczonej.
Reszta na jakimś tam etapie gotowa, ale to w swoim czasie.
Następne to detale wnęk do malowania na zielono.