Witam Kolegów
Życie nie znosi próżni jak mawiają mądrzejsi.

No to aby próżni nie było posunąłem dalej ku końcowi pracę nad kadłubem.

Było prawie dobrze, ale cóż, lepsze jest wrogiem dobrego

i to się akurat całkiem dobrze tu sprawdziło.
Kadłub miałem jak było to widać ukończony z tyłu, dołożyłem ekrany z przodu, domalowałem brakujące miejsca washami i innymi weatheringami i naprawdę bardzo mi się to wszystko podobało.

Tym bardziej, że stosowanie tych specyfików było dla mnie zupełną nowością, więc tym bardziej doceniłem komfort pracy z nimi.

Bo jak zaznaczałem na początku wymarzyłem sobie pojazd trochę zakurzony i pobrudzony, taki jak mniej więcej po kilkudniowej jeździe po poligonowych drogach polno-piaszczystch.

Podobał mi się ten matowy, z lekka przybrudzony kolor.
No to wpadłem na pomysł, aby całość po zakończeniu moich działań psiknąć warstwą matowego lakieru aerozolowego

zakupionego onegdaj w pewnym niezbyt odległym markecie ogólno-budowlanym.

No i wyszło to tak:
Teraz gdy patrzę na efekty tego

trudno uwierzyć, że cały kadłub był bez żadnych odblasków, głęboko matowy, pokryty brązowawymi zabrudzeniami ziemi.

To wszystko tam było. Teraz pozostał z tego wszystkiego zaledwie mizerny fragment, a sam zielono-oliwkowy kolor kadłuba choć nie świeci się jak samochodowy lakier,, to jednak w żaden sposób nie przypomina tego, jak wyobrażałem sobie wcześniej model mojego czołgu.

I co najgorsze, to świadomość, że taki kadłub już prawie miałem.

Zacieki się rozmyły i zniknęły, a czołg zdecydowanie, zamiast matowego jest co najmniej półmatowy,

choć angielska nazwa lakieru - semigloss czyli półbłyszczący wydaje mi się bardziej prawdziwa.

Jedyne co jest w tym wszystkim pocieszające,

to fakt, że zawsze lubiłem malowanie modeli, więc nie będzie to dla mnie wielka katorga.
Na razie więc do zobaczenia
Wrócę, gdy model znowu będzie przypominał w ogólnych założeniach to co sobie zaplanowałem...
