Dziś nie niedziela ale święto więc uznałem że "się liczy".
Odwiedził mnie jakiś czas temu kolega. Kolega modelarz, ale taki prawdziwy, który coś tam ciągle robi a nie taki modelarski obibok jak ja.
I zadał mi pytanie spojrzawszy na pudełko z modelem rotundy czy nie szkoda mi czasu na TAKIE modele. On "siedzi" w pancerce plastikowej trzypiątkowej oraz w samolotach ale takich mniej stojących a więcej latających.
Dało mi to pytanie do myślenia i wymyśliłem, że można przecież jeszcze bardziej wolny czas zmarnować gdy w moje ręce podczas porządkowania szafy z książkami jednej z tzw. pociech a konkretnie pociechy płci męskiej wpadła mi w ręce taka oto książeczka
która jak widać nie wzbudziła zainteresowania wspomnianej tzw. pociechy.
Na pierwszy ogień wybrałem "figurkę" szoguna.
No ale nie mogłem postąpić zgodnie z instrukcją, którą znaleźć można na ostatniej stronie okładki, i którą nawet z uwagą przeczytałem, bo "model" wydawałby mi się jednak zbyt uproszczony i postanowiłem wyciąć a raczej "wydziergać" nożykiem tego szoguna dziobiąc i tnąc wzdłuż linii obrysu tej postaci. Jak widać część prac pod lupą musiałem wykonywać bo wzrok już nie ten i podczas tej zegarmiszczowskiej pracy wpadłem na pomysł że trzeba sobie przygotować taki nożyk "obrzyn" bo rękojeść pełnej długości trochę utrudnia taką prace. Ale to następnym razem, na razie przemogłem się aby w połowie szoguna wymienić ostrze na nowe bo wydawało mi się, że nie tnie najlepiej a może nie była to wina tego ostrza tępości tylko mojej nieumiejętności.
Chyba z uwagi na kilkumiesięczną przerwę w modelarskiej robocie a może z powodu panującego upału napociłem się nad tym szogunem ponad godzinę a może i dłużej.
Część czarnych konturów zeskrobałem ale nie wiem czy to był dobry pomysł
czasami musiałem poprawiać cięcie od lewej strony
a podczas wykończeniowego docinania i wycinania niedociętych skrawków papieru przydatny okazał się duży pędzel z twardym włosiem.
Teraz szogun czeka na retusz.
Ale to w następną niedzielę a może i później.
W ten oto sposób "zmarnowałem" znowu część wolnego czasu choć gdybym nie zabrał się za tę robotę przeleżałbym pewnie ten czas na tapczanie palcując na tablecie strony z modelami których jeszcze nie mam a które nie wiem po co chciałbym zakupić.
Może jednak nie był to czas tak bezpowrotnie zmarnowany ponieważ ów wojownik stanowił będzie jeden z elementów dwuelementowej "dioramy" do której pierwszy element mam już od 20 lat gotowy więc nie ma obaw że jej dokończenie będzie trwało następne 20 lat bo retusz chyba tyle czasu mi jednak nie zajmie.